Od września mieszkańcy Łęcznej będą ponosić większe wydatki na wodę i ścieki. Łącznie to 25 procentowy wzrost w porównaniu do…
Czytaj całośćSzlakiem norweskich fiordów
Na rejs po fiordach Norwegii wypłynęliśmy z Kopenhagi. Później mieliśmy odwiedzić szwedzki Göteborg oraz norweskie Oslo, Stavanger i Bergen – gdzie dwutygodniowy rejs miał swój port docelowy. Nic z tych planów nie wyszło; kiedy tylko wyszliśmy na otwarte wody przywitał nas stale tężejący wiatr, wiejący akurat z kierunku naszego pierwszego portu – po żeglarsku wiało „w mordę”. Jego siła po kilku godzinach doszła do bardzo silnego wiatru (7 w skali Beauforta), by w nocy osiągnąć siłę sztormu (8-9 w sk. B czyli 20,8-24,4 m/s) a momentami nawet bardzo silnego sztormu (10 w sk. B).
Tak sztormowaliśmy przez trzy dni – z krótkim odpoczynkiem w małym duńskim porcie Frederikshavn. Te dni dobrze dały nam w kość i chociaż załoga była doświadczona, połowa krócej lub dłużej zapadła na morską chorobę. Reszta rejsu upłynęła nam na ucieczce przed sztormami lub chowaniu się przed nimi w szkierach i fiordach.
Zanim jednak wyszliśmy w morze, udało się zorganizować wieczorem krótki wypad do stolicy Danii. Do centrum szybko i sprawnie dojechaliśmy kolejką podmiejską i metrem. Samo kopenhaskie metro nie jest zbyt imponujące, ma dwie linie i około 20 km długości. Dziennie korzysta z niego około 140 tysięcy podróżnych, co nawet przy też dwuliniowym warszawskim metrze z jego 565 tys. podróżnych na dobę i trochę większej długości to niewiele. Ten stosunkowo nieduży system metra stolicy Danii jest jednak zintegrowany z siedmioma liniami kolejki aglomeracyjnej, siecią kolejki podmiejskiej i regionalnej co powoduje, że podróżowanie po całej aglomeracji kopenhaskiej jest naprawdę wygodne i szybkie. Do tego kolejkę uzupełniają liczne linie autobusowe.
Mieszkańcy Kopenhagi przede wszystkim kochają jednak rowery. Bicykle są po prostu wszędzie – na ulicach, rowerowych parkingach, chodnikach, pozostawione przy domach. Większość stoi niezabezpieczona i nikt się tym nie przejmuje, ponieważ rower i tak ma tu każdy. Wyposażone w koszyki i tylne siodełka służą jako wygodny środek komunikacji, którym w łatwy i szybki sposób można przewieźć zakupy lub … dziecko w specjalnym foteliku lub przyczepce. Wielu Duńczyków podróżuje z dziećmi, bo rower to także bezpieczny środek komunikacji – Kopenhaga ma liczne ścieżki rowerowe, na ulicach są osobne pasy ruchu dla rowerów, a na większych skrzyżowaniach namalowane zostały specjalne niebieskie pasy, które mają ułatwić przejechanie skrzyżowania. Dlatego z roweru mogą korzystać również turyści, czemu służą bezpłatne rowery miejskie. Rower można wypożyczyć za 20 koron w jednej z ponad stu wypożyczalni, jeździć po terenie miasta do woli, a przy zwrocie dwukołowca otrzymamy nasze korony. Rowery miejskie dostępne są od połowy kwietnia do końca listopada.
Ranne wstawanie po nocnym zwiedzaniu nie należało do najprzyjemniejszych, ale portowe manewry szybko odegnały resztki snu. Po paru godzinach żeglugi wpływamy w najwęższy punkt cieśniny Sund i podziwiamy górujące nad morskim brzegiem mury zamku Krogen. Rozsławionego przez Williama Shakespeare'a, który tu właśnie umieścił akcję „Hamleta”. Zamek i miasto Helsingør znane też było pokoleniom żeglarzy, bo tu właśnie pobierano w latach 1429 – 1857 myto, od przepływających cieśniną statków. Jego egzekwowaniu służyły do dziś obecne na murach armaty. Dzisiejszy zamek wybudowany w latach 60. XVI wieku, na ruinach twierdzy z czasów Eryka Pomorskiego, stał się największym zamkiem północnej Europy. Obecnie mieści się tam m.in. Muzeum Morskie z modelami statków, malarstwem marynistycznym i figurami galeonowymi, czyli aflastonami.
Niestety nie mamy czasu na zwiedzanie, za to czeka nas przecięcie bardzo ruchliwego toru wodnego, którym pływają wszystkie statki kursujące z Bałtyku na Morze Północne i dalej na Atlantyk przez kanał La Manche lub do Szkocji czy północnej Norwegii. Naokoło morze, a my musimy uważać by komuś nie wpłynąć pod dziób. To my musimy ustępować drogi, chociażby dlatego, że droga hamowania statku o nośności 50.000 DWT, przy prędkości ok. 20 węzłów może wynosić nawet 10 km.
Pokonujemy Kattegat, wpływamy na Skagerrak i przed silnym a niekorzystnym wiatrem chowamy się w szkierach. Drogę wśród plątaniny tysięcy większych i mniejszych wysepek, z rzadka zamieszkałych, wytyczają pławy i stawy z numerami szlaków, po których namiętnie pływają motorówkami potomkowie wikingów.
W końcu zachodzimy do pierwszego większego portu w Norwegii – Kristiansand to ósme pod względem wielkości miasto oraz drugi co do wielkości port Norwegii. Przybijamy jednak nie w porcie handlowym, a przy kei plaży miejskiej, blisko starego miasta. Tu przywitały nas grube, bo nawet pięciometrowe mury twierdzy Christiansholm Fortress, zbudowanej w celu obrony miasta Kristiansand przed piratami i Szwedami w latach 1662-1672. Twierdza nie ma jednak świetnej przeszłości wojennej, a jedyny raz użyta została bojowo w bitwie przeciw flocie angielskiej, w 1807 roku w okresie wojen napoleońskich. Dziś Christiansholm jest atrakcją turystyczną i miejscem wielu imprez kulturalnych oraz uroczystości.
Dosyć szybko wypływamy z Kristiansand bo z niecierpliwością czekamy na spotkanie z prawdziwymi fiordami. Fiordy występują w wielu miejscach na świecie – na Grenlandii, w Nowej Zelandii czy chilijskiej Patagonii. Ale to w Norwegii fiordów jest najwięcej, no i przy tym właśnie tu są one chyba najpiękniejsze, a zarazem najbardziej dostępne. Wokół większości prowadzą bowiem drogi, z których można podziwiać ich piękno. A tam, gdzie drogi jeszcze nie ma to można korzystać z przepraw promowych. My mamy własny środek transportu – 14-metrowy slup z odpowiednio mocnym silnikiem.
Wędrówkę po fiordach zaczynamy od jednego z piękniejszych, od Lysefjorden. Ten majestatyczny, otoczony stromymi górami fiord ciągnie się ponad 40 km. Jest nie tylko długi i wąski, ale w niektórych miejscach również tak głęboki, jak wysokie są góry, a po drodze możemy podziwiać malownicze wysepki, wodospady, no i przede wszystkim Preikestolen czyli słynną Ambonę. Ten klif Preikestolen, to niemal pionowa skała o wysokości 604 metrów. Wieńczy ją prostokątny płaskowyż o powierzchni ok. 600 metrów kwadratowych. Rozciąga się stąd niezwykły widok na fiord i otaczające go góry. Z dołu przytłacza swoim ogromem.
Lysefjorden, podobnie jak i pozostałe fiordy, zmienia swój wygląd wraz z porą dnia czy pogodą. W słońcu mieni się feerią barw, w deszczu przytłacza; jest zimny, nieprzyjazny, surowy. Wtedy też najlepiej uzmysławia jak trudne jest tu życie, nawet dzisiaj przy wszystkich udogodnieniach współczesnej cywilizacji. Nie dziwi też groza średniowiecznych Wikingów, którzy z tych otoczonych górami wiosek wyruszali na podbój i po łupy grabione w wielu zakątkach Europy.
Dzisiejsi potomkowie wikingów należą jednak do ludzi pogodnych, czemu zapewne sprzyja dobrobyt w jakim żyją Norwegowie. Norwegia posiada najwięcej milionerów w przeliczeniu na 1 mieszkańca, a zarazem jest najrzadziej, po Islandii, zaludnionym krajem europejskim. Jest krajem szczególnie przyjaznym dla swoich mieszkańców. Ze względu na opiekę socjalną, która jest tu jedną z najlepiej zorganizowanych, dzięki czemu kraj ten został uznany przez Program Narodów Zjednoczonym ds. Rozwoju za najlepszy do zamieszkania ze wszystkich krajów świata. Uważa się tam za niedopuszczalne, aby ktoś z powodu problemów finansowych nie był w stanie prowadzić normalnego życia.
System opieki zdrowotnej w Norwegii jest tak mocno rozbudowany, że opieka zdrowotna stanowi najliczniejszy sektor pracowniczy w Norwegii. Już pod koniec ubiegłego wieku na jednego lekarza przypadało zaledwie 285 pacjentów. Jednocześnie koszty leczenia są bardzo wysokie, chociaż ich większą część zwraca ubezpieczenie zdrowotne. Osoby, które pracują legalnie w Norwegii muszą najpierw zarejestrować się aby, móc się udać do wybranego lekarza pierwszego kontaktu. Koszt wizyty u lekarza rodzinnego jednorazowo wynosi 125 koron norweskich, czyli ok. 60 pln. Natomiast wizyta u lekarza specjalisty to już wydatek rzędu 260 koron, czyli ok. 120 pln. W chwili nie przybycia na umówioną wizytę, koszty i tak trzeba ponieść. Leczenie u stomatologa jest w całości odpłatne. Bezpłatny jest tylko pobyt w szpitalu, lecz tylko ze skierowaniem. Lekarstwa są także w pełni odpłatne.
Wyjątkowo prawo do bezpłatnych wizyt lekarskich mają dzieci do 12 roku życia, kobiety w ciąży, osoby chorujące zawodowo, osoby z urazami nabytymi w miejscu pracy oraz osoby leczące się na choroby weneryczne. Do 18 roku życia bezpłatne są wizyty u stomatologa i psychoterapeuty. Dorośli muszą pamiętać o zbieraniu rachunków z wizyt lekarskich oraz zakupu leków. W momencie gdy udział własny pacjenta przekroczy w danym roku kalendarzowym określoną na ten rok sumę, wtedy zostaje zwolniony z dalszych kosztów.
Zwolnienie z pracy jest wystawiane przez lekarza z tytułu choroby. Zasiłek przysługuje od pierwszego dnia choroby, wynosi 100 proc. dochodu i jest wypłacany przez okres 260 dni (52 tygodnie). Każda osoba legalnie pracująca w Norwegii, jest również ubezpieczona na wypadek utraty tej pracy, zasiłek przysługuje każdemu po przepracowaniu w kraju 8 tygodni. Takie świadczenie dla bezrobotnych wypłacane jest przez trzy miesiące.
W ostatnich latach wydatnie wzrosła średnia długość życia Norwegów, osiągając nienotowany dotąd poziom. Dziewczynki urodzone w roku 2008 według statystyk przeżyją średnio niemal 83 lata, zaś chłopcy ponad 78 lat. Nie dziwi więc, że wiek emerytalny osiąga się tam w 67 roku życia, a wysokość świadczenia zależy od długości czasu pracy oraz wysokości dochodów. Emerytura zawiera dwa składniki: podstawowy i dodatkowy. Dodatkowa emerytura jest zależna od wysokości zarobków, a do pełnej emerytury dodatkowej upoważnione są osoby, które płaciły składki przez 40 lat. W przypadku krótszego okresu jest ona odpowiednio zmniejszana.
Wszystkie te zdobycze socjalne możliwe są dzięki ogromnym dochodom z eksportu ropy i gazu. Co więcej Norwegowie nie przejadają ich w całości. Mając świadomość, że kopaliny kiedyś się skończą stworzyli Norweski Rządowy Fundusz Emerytalno–Globalny, nazywany również potocznie „funduszem naftowym” lub „funduszem emerytalnym”. Posiada on 1,3 proc. akcji wszystkich spółek notowanych na świecie. Jego rynkowa wartość już przekroczyła wartość 3,5 bilionów złotych (7 bilionów koron). To ich zabezpieczenie na przyszłość.
Nic dziwnego, że do tak bogatego kraju chętnie przyjeżdżają Polacy i stanowią dzisiaj najliczniejszą grupę obcokrajowców. Mieliśmy tego dobitne przykłady podczas rejsu. Nie było właściwie miejscowości, w której nie spotkalibyśmy rodaków. Pracujących i mieszkających na gościnnej norweskiej ziemi.
Ryszard Nowosadzki
- Ryszard Nowosadzki