Od czasu zadeklarowania w Polsce ogromnych pieniędzy na obronność, minister Błaszczak zachowuje się jak małe dziecko, które dostało sporo kasy i zostało wpuszczone do sklepu z zabawkami. Chce kupować i kupuje coraz to nowe wojskowe zabawki, niestety często sprawiając wrażenie, że przestał liczyć kasę a zakupy są dosyć przypadkowe i niestety nie zawsze oparte o rzeczywiste potrzeby naszej armii. Tam kupi samoloty F-35, rakiety Patriot, do tego 250 czołgów Abrams i zapowie zakup 500 Himarsów, gdzie indziej rakiety przeciwlotnicze średniego zasięgu a na innym jeszcze kontynencie czołgi, działa samobieżne (chociaż produkujemy jedne z najlepszych) i samoloty szkolno-bojowe (chociaż niedawno już takie kupiliśmy – polska nazwa Bielik – 16 szt.). Zakupoholizm, czy świadome i przemyślane zwiększanie możliwości obronnych III RP?

W poprzednim odcinku dowiedzieliśmy się co i gdzie MON pod rządami Mariusza Błaszczaka kupuje w zakresie obrony powietrznej. Wszystkie te zakupy cechuje duża nerwowość, wręcz panika. Nic dziwnego, bo poprzednie sześć lat przespano i dopiero okrutna wojna na Ukrainie uświadomiła rządowi PiS jak bardzo zacofane technicznie jest Wojsko Polskie.

Nie mówię, że wtedy nic nie kupowano. Owszem zamówienia były tylko w bardzo skromnych ilościach. To była kroplówka dla armii a nie rzeczywiste podnoszenie zdolności obronnych. Teraz mamy falę zakupów i to we wszystkich aspektach obronności. Niestety czasu nie da się cofnąć, został bezpowrotnie stracony. Najlepszym przykładem są tu śmigłowce. Gdyby PiS w głupi sposób nie zerwał kontraktu na Caracale, mielibyśmy dzisiaj 50 nowoczesnych śmigłowców, w tym aż 14 maszyn – osiem w wersji ZOP i sześć ratowniczych – dla Marynarki Wojennej. Teraz PiS zamówił 4 drogie maszyny i to w niespotykanej konfiguracji – mają służyć jako helikoptery ZOP i CSAR. Marynarka Wojenna albo straci zdolności ZOP albo CSAR, gdyż nie można w kilka chwil zdemontować jednego rodzaju wyposażenia, aby zamontować inne. Do tego AW101 są drogie nie tylko przy zakupie ale i w eksploatacji. Jakby tego było mało straciliśmy bardzo duży offset (w wysokości 100 proc. kontraktu na Caracale oraz miejsca pracy w polskich firmach – 6000 nowych miejsc pracy, z czego program Airbus Helicopters doprowadziłby do stworzenia 3800 miejsc pracy, w tym bezpośrednio w zakładach Airbusa 1250, głównie w Łodzi, Radomiu i Dęblinie).

Dzisiaj polscy piloci morscy latają dalej na maszynach mających już grubo ponad 30 lat. Miały być wycofane do początku 2019 roku. Jednak z uwagi na brak następców, w 2017 roku zapadła decyzja, że wdrożona zostanie procedura wydłużenia resursu dwóch śmigłowców ratowniczych Mi-14PŁ/R. AW 100 mają trafić do Polski w przyszłym roku. Do tego MON podpisał umowę offsetową wartą mniej niż 400 mln zł, czyli około 25 proc. wartości kontraktu. Dotyczy ona wyłącznie zdolności do prowadzenia obsługi technicznej bez możliwości wprowadzania jakichkolwiek modyfikacji. 32 AW149 zakupione ostatnio będą napływały do Polski w latach 2023-2029, a wszystkie Caracale już teraz służyłyby WP!

Ten pośpiech ale i długie terminy dostawy sprzętu do Polski, przy minimalnym offsecie dotyczy wszystkich obecnych kontraktów na zakup sprzętu dla wojska! Ale jak mówią – kto bogatemu zabroni. Jesteśmy tacy bogaci?

Poszukiwanie współczesnej husarii

O ile jednak większość opisanych wcześniej zakupów (poza śmigłowcami i zapowiadanemu zakupowi szkolno-bojowych FA-50 z Korei Południowej) jest celowa, to nabytki dla wojsk lądowych budzą więcej wątpliwości fachowców. Zacznijmy od wojsk pancernych.

Obecnie Wojsko Polskie wykorzystuje w czynnej służbie trzy rodzaje czołgów – PT-91 Twardy (gruntownie zmodernizowane T-72 – 232 szt.), T-72 (ok. 100 szt. – w stanie nieznanym bo 236 zmodernizowanych za 1,749 mld zł przekazaliśmy/sprzedaliśmy (?) Ukrainie) oraz 247 Leopardów 2A4, 2A5 i zmodernizowanych 2PL.

Wraz z procesem odzyskiwania niepodległości, wśród polskich wojskowych narastała świadomość konieczności unowocześnienia posiadanych przez Polskę sił pancernych. Zaowocowało to ostatecznie w latach 1990-1991 programem Twardy, a w efekcie nowym czołgiem będącym modyfikacją rosyjskiego T-72 i gotowym do produkcji w 1993 roku. Zakończenie prac nad czołgiem PT-91 Twardy nie oznaczało końca rozwoju polskiej broni pancernej. Przez lata powstało kilka projektów o różnym stopniu zaawansowania: od modernizacji istniejącego sprzętu, po budowę zupełnie nowych maszyn. Część z nich doczekała się nawet demonstratorów.

Twórcy Twardego zakładali, że finalnie czołgi PT-91 zostaną doprowadzone do nowego standardu PT-94. Potem miał powstać model przejściowy o nazwie PT-97. Doświadczenia zdobyte przy PT-94 i PT-97 miały doprowadzić do zaprojektowania w Polsce zupełnie nowego czołgu Goryl – maszyny III generacji na poziomie najlepszych czołgów świata. Nie powstał bo szacowane koszty przeraziły decydentów. Nie zatrzymało to dalszych prac, już tylko koncepcyjnych. Tak powstał czołg o nazwie PT-2001. Miał się on wyróżniać nowoczesną, spawaną wieżą, do której miała trafić stosowana w Leopardach 2, niemiecka armata 120 mm. On też pozostał na deskach kreślarskich. Znaczny rozgłos zdobył także pokazany w 2013 czołg PL-01 Concept. Był to jednak rozgłos głównie medialny, bo w rzeczywistości PL-01 był tylko niefunkcjonalną makietą. Znacznie więcej z realiami miały pokazane nowe koncepcje modernizacji Twardego – PT-16 i PT-17.

Niezależnie jednak od prac modernizacyjnych, w 2007 r. uruchomiono program Wilk, którego celem jest pozyskanie dla polskich sił zbrojnych przyszłościowego czołgu nowej generacji. Początkowo dobrym kierunkiem wydawała się współpraca z Francją i Niemcami, które prowadzą program o nazwie MGCS (Main Ground Combat System), mający wyłonić następcę czołgów Leopard 2 i Leclerc, a nazywanego potocznie eurotankiem. Niestety, Polska, z uwagi na prawdopodobną skalę zamówienia, sięgającą 700-800 czołgów, czyli więcej niż potrzeby Francji i Niemiec razem wziętych, mogłaby zdominować program, co spotkało się z oporem obu uczestników MGCS. Kolejny był pomysł budowy własnego czołgu przez międzynarodowe konsorcjum, w skład którego miały wejść Włochy, Hiszpania i Polska. Nic z tego nie wyszło.

Kupujemy co się da

Zainteresowanie dostarczeniem Polsce nowych czołgów zgłosił natomiast przemysł koreański. Jego oferta dotyczy czołgu K2, a dokładniej jego zmodernizowanej, dostosowanej do polskich wymagań wersji K2PL. K2 Black Panther, to zaawansowane i nowoczesne czołgi z Korei Południowej. Ich seryjna produkcja przez Hyundai Rotem rozpoczęła się w 2013 roku, a pierwsze egzemplarze trafiły na służbę w 2014 roku. Do tej pory powstało ponad 260 egzemplarzy K2 w trzech różnych wersjach. Czołg wyróżnia działo CN08 kalibru 120 mm o imponującej długości 6,6 metra. W terenie czołgi K2 mogą forsować rzeki o głębokości do 4 metrów, a 1500 konny silnik rozpędza czołgi do maksymalnie 70 km/h na drogach i 50 km/h w terenie na dystansie maksymalnie 450 km. Ważące 55 ton K2 Black Panther są chronione pancerzem kompozytowym, wzmocnionym blokami wybuchowego pancerza reaktywnego, wraz z twardymi i miękkimi systemami aktywnej ochrony. Czołg ma skromny zapas 40 sztuk amunicji różnego rodzaju, przede wszystkim przeciwpancernych pocisków K279 APFSDS-T wzmocnionych wolframem. Dostępne są też wielozadaniowe K280 HEAT-MP-T i KSTAM o zasięgu 2-8 kilometrów typu „wystrzel i zapomnij”, który działa niczym pocisk kierowany, wykrywa cel z wykorzystaniem czujników, aby finalnie uderzyć w niego „z góry”, czyli w słaby punkt, wykorzystując do tego penetrator formowany wybuchowo.

K2 ma jednak jedną zasadniczą wadę. O ile pancerz czołowy kadłuba i wieży jest naprawdę solidny, to boki ma prawie „papierowe”. Na europejskim, równinnym terenie taka konfiguracja jest nie do przyjęcia. Producent K2 proponuje polskiej armii model K2 wraz z pełnym transferem technologii i dostosowaniem maszyny do polskich warunków. Memorandum o wspólnym rozwoju czołgów i transporterów opancerzonych Polska Grupa Zbrojeniowa podpisała z koreańską firmą Hyundai Rotem Company 13 czerwca 2022 w Paryżu; zakup 180 czołgów K2 „Black Panther” z Korei Południowej potwierdził Mariusz Błaszczak po swojej wizycie w tym kraju.

Modernizacja czołgu do wariantu K2PL wymaga sporych przeróbek. Południowokoreański pojazd ma być wyposażony także w polskie podzespoły, a docelowo być produkowany w Polsce. Wersja PL ma mieć amunicję odseparowaną od załogi i wzmocniony boczny pancerz. Dlatego polski model byłby wydłużony o jedną parę kół nośnych z 6 do 7 i byłby cięższy.

Faktem jest, że wcześniej Polskie zakupy zbrojeniowe, niezależnie od rządzącej ekipy, potrafiły się ciągnąć latami. Najgłośniejszą ilustracją ogólnej niemocy w kwestiach Marynarki Wojennej jest produkcja korwety Gawron, która skończyła jako patrolowiec Ślązak. Budowę rozpoczęto w 2001 r. jeszcze za rządów premiera Millera. Miało powstać 7 korwet, okrętów o sporej zdolności bojowej. Rządy się zmieniały, a pieniędzy na program wciąż nie było. W lutym 2012 r. ówczesny premier Donald Tusk podjął decyzję o zamknięciu programu. Tylko co zrobić z gotowym już kadłubem? Ostatecznie zamiast korwety powstał patrolowiec, bardzo słabo uzbrojony. 95 metrowa jednostka ma zaledwie armatę kalibru 76 mm, dwa działka Marlin kalibru 30 mm, cztery karabiny 12,7 mm oraz cztery wyrzutnie przeciwlotniczych pocisków rakietowych Grom. Teraz, też ze względu na wojnę na Ukrainie, po ponad 20 latach, ta patrolowa korweta ma otrzymać należne jej uzbrojenie – systemy elektroniczne, pociski przeciwlotnicze oraz rakiety przeciwokrętowe. Niestety proces zatrzymał się już na pierwszym przetargu. 15 lipca Komenda Portu Wojennego Gdynia zakończyła przyjmowanie ofert w postępowaniu przetargowym zakładającym wykonanie dokumentacji statecznościowej i niezatapialnościowej korwety ORP Ślązak. Niestety najtańsza oferta okazała się dwa razy wyższa niż zaplanowane środki budżetowe. Jakieś fatum?

Jaka przyszłość wojsk pancernych

Teraz jednak z uwagi na rosyjsko-ukraińską wojnę MON i rząd ogarnął szał zakupów. W sprawie czołgów też. O ile wcześniej modernizacja T-72 i Leopardów strasznie się ślimaczyła, to hossa na kupowanie zaczęła się w połowie ubr. i przyśpieszyła w bieżącym. Szef MON najpierw podpisał umowę na zakup 250 czołgów Abrams w najnowszej wersji SEPv3. Umowa kupna dotyczy czołgów wraz ze sprzętem towarzyszącym, w tym 26 wozów zabezpieczenia technicznego M88A2 HERCULES i 17 mostów towarzyszących M1074 JOINT ASSAULT BRIDGE, pakietu szkoleniowego (m.in. symulatory) i logistycznego oraz zapasu amunicji. Jej wartość wynosi ok. 4,75 mld USD. Pierwsze czołgi do szkolenia już trafiły do Wojsk Lądowych, a zakończenie dostaw planowane jest w 2026 roku.

Po przekazaniu Ukrainie prawie wszystkich (ok. 240 szt.) posiadanych przez WP czołgów T-72 postanowiono też kupić używane czołgi Abrams od armii Stanów Zjednoczonych. Chodzi o 116 egzemplarzy. Pierwsze dostawy używanych Abramsów powinny rozpocząć się na początku przyszłego roku. To jednak nie zatrzymało apetytu rządu PiS. Niedawno potwierdzono kupno aż 180 koreańskich czołgów K2 i później, od 2026 roku produkcję w Polsce (w kooperacji) 800 czołgów w standardzie K2PL.

Należy wyraźnie powiedzieć, że jeśliby do Polski od początku trafiał wariant K2PL to można by mówić o dobrym ruchu. Niestety sprowadzenie 180 oryginalnych K2, przez ogarnięty totalną paniką PiS, wystraszony wojną na Ukrainie, to poważny błąd. Boję się, że w przypadku konfliktu polskie K2 mogą kiedyś płonąć jak dzisiaj czołgi rosyjskie na Ukrainie. Co prawda min. Błaszczak zapowiada późniejszą modernizację K2 do wariantu K2PL ale to zwykłe mydlenie oczu opinii publicznej. Z gotowego K2 nie da się zrobić K2PL – trzeba by go ciąć i wydłużać (!). Niemożliwe.

Przeanalizujmy sytuację. W istniejących dzisiaj strukturach dywizjach powinno być 13 batalionów czołgów (po 58 maszyn) czyli minimum 754 czołgów. Biorąc pod uwagę planowane przez PiS powiększenie armii o 2 nowe dywizje to liczba ta rośnie do 19 batalionów i 1102 wozów bojowych. Po oddaniu T-72 Ukraińcom zostało nam zaledwie 247 Leopardów A4 i A5 oraz 232 PT-91 Twardy, czyli sprzęt dla 8 batalionów (z zapasem). Niestety, PiS podjął bardzo ryzykowną decyzję o przekazaniu Ukrainie nieznanej liczby czołgów PT-91. Dzisiaj Polska ma zaledwie połowę wozów dla istniejących formalnie batalionów czołgów. Jesteśmy bezbronni.

W 2026 roku powinniśmy mieć 366 - tyle sztuk M1 Abrams (2 warianty), 247 Leopardów miejmy nadzieję, że już zmodernizowanych do standardu Leopard 2PL, ze 116 PT-91 oraz 180 K2. Razem to 909 maszyn dla raptem 15 batalionów czołgów (z zapasem) czyli nawet za mało dla 5 dywizji piechoty. PiS, o ile w ogóle utrzyma się przy władzy, nie ma więc co marzyć o powiększeniu armii do 6 dywizji, chyba że na wojnę chce wysyłać „gołą piechotę”.

Do tego Polska będzie użytkownikiem czterech rodzin czołgów, posiadających do tego dwa kalibry dział (Abrams, Leopard i K2 – 120 mm, PT-91 125 mm). To rozwiązanie niespotykane, drogie, istny koszmar logistyczny.

Piechota nie może być "naga"

Same czołgi to jednak mało. Polskie wojsko ciągle korzysta z ok. 1000 bojowych wozów piechoty, poradzieckich BWP-1 z lat 60-tych. Przez 30 lat Rzeczpospolita nie była w stanie ich zmodernizować. A bwp są niezmiernie ważne, dzięki nim czołgi i piechota mogą działać razem, korzystając z synergii szybkości, pancerza i siły ognia. Tymczasem najważniejszą, a zarazem całkowicie dyskwalifikującą wadą posiadanych BWP-1 jest niewystarczające opancerzenie i zupełnie nieskuteczne uzbrojenie w postaci niskociśnieniowej 73-mm armaty 2A28 Grom i muzealnych, kierowanych pocisków przeciwpancernych 9M14 Malutka. Jednocześnie istniejący układ napędowy i zawieszenie ograniczają zakres modernizacji – bo masa pojazdu dla zapewnienia pływalności nie powinna przekraczać ok. 14,5 tony. Koszmar modernizacyjny. Było kilka propozycji – BWP-40, BWP-95, BWP-1M Puma... Żadna nie spełniła oczekiwań wojskowych i wsparcia polityków.

Przemysł przedstawiał też propozycje budowy zupełnie nowego bewupa. Pierwszą z nich był opracowany w latach 90. BWP-2000, przedstawiony przez Zakłady Mechaniczne Bumar-Łabędy. Potem były Uniwersalna Platforma Gąsienicowa Anders i Uniwersalna Platforma Gąsienicowa Rydwan. Długą serię koncepcji i rozpoczętych, ale niezrealizowanych programów wieńczy bojowy wóz piechoty Borsuk. Prace nad nim rozpoczęto w 2014 roku, a model nowego pojazdu Huta Stalowa Wola zaprezentowała w roku 2017. Rok później był gotowy demonstrator, a w 2019 roku zademonstrowano prototyp nowego pojazdu.

Borsuk to bojowy pływający wóz piechoty opracowany przez polskich inżynierów. Wyposażony jest w bezzałogową wieżę z 30 mm armatą Mk 44S Bushmaster i karabinem maszynowym UKM-2000. Docelowo wieża może zostać wyposażona w podwójną wyrzutnię przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike LR o zasięgu 4 km. To broń produkowana w Polsce na izraelskiej licencji.

Konstrukcja Borsuka opracowano tak, aby ograniczyć szkody w przypadku wybuchu pod kadłubem czy gąsienicą. Pancerz zapewnia ochronę przed ostrzałem pociskami 30 mm z przedniej półsfery. Boki i tył Borsuka są chronione słabiej – w wersji bazowej zabezpieczają przed pociskami 14,5mm. Będzie jednak możliwe zastosowanie dodatkowych modułów opancerzenia poprawiających ochronę – kosztem pływalności. Załogę stanowi 3 żołnierzy: dowódca, działonowy-operator, kierowca; przedział desantu umożliwia transport 6 żołnierzy w rejon pola walki. Aktualnie w HSW trwa produkcja czterech prototypów Borsuka, a równolegle egzemplarz „01” został skierowany do badań kwalifikacyjnych. Ich pozytywne zakończenie pozwoli zakontraktować dostawy Borsuków dla Sił Zbrojnych RP.

Niestety, producent deklaruje możliwość dostarczenia ok. 60 pojazdów w pierwszym roku produkcji seryjnej i ok. 120 w latach kolejnych. W praktyce oznacza to możliwość przezbrajania do dwóch batalionów zmechanizowanych (etatowo – 58 pojazdów) rocznie. Zakładane przezbrojenie co najmniej 10 batalionów zmechanizowanych nastąpiłoby zatem po około 5-6 latach. Wojna na Ukrainie spowodowała nerwowość w kręgach władzy. Pojawiły się opinie, o zakupie dla części polskich wojsk zmechanizowanych innego, zagranicznego modelu bwp. Mówi się m.in. o amerykańskim M2 Bradley czy południowokoreańskim K21 czy jego "ciężkiej" wersji rozwojowej AS21.

Boję się że zakupoholizm Błaszczaka skieruje MON do takiego rozwiązania, kosztem krajowej produkcji. Ewentualne zmniejszenie krajowego zamówienia spowoduje wzrost ceny polskich pojazdów i może spowolnić ich rozwój. Do tego zamówienie części bewupów za granicą wymaga czasu, który może okazać się porównywalny z czasem potrzebnym na wyprodukowanie Borsuków. Do tego zagraniczna konstrukcja może ustępować, naprawdę dobrej polskiej maszynie.

Ryszard Nowosadzki

ps. W następnym odcinku o przyszłości polskiej artylerii i obronie przeciwpancernej.

Szukasz informacji? Sprawdź u nas.

logo e pojezierze 2023 ciemne ok

  

Adres redakcji:
21-010 Łęczna, Zofiówka 135 A

www.e-pojezierze.pl

e-mail: redakcja@e-pojezierze.pl

.

Redakcja

tel. 602 811 876
.
Biuro Reklamy
tel. 500 295 677
tel. 602 811 876