Najpierw była klęska pod Cecorą

2 września 1621 roku pod Chocimiem spotkały się w śmiertelnym zwarciu tureckie wojska sułtana Osmana II i siły Rzeczypospolitej dowodzone przez hetmana wielkiego litewskiego Karola Chodkiewicza. Wojska polsko – litewsko – kozackie liczące około 55-60 tys. żołnierzy (nie licząc czeladzi obozowej, która w bitwie odegrała jednak istotną rolę) okopały się pomiędzy urwistymi brzegami Dniestru, a pokrytymi lasem wzgórzami, gdzie tyły zabezpieczał zamek i warowna cerkiew silnie obsadzona piechotą. Ponad 100 tysięczna armia turecko – tatarska zajęła pozycje na wzgórzach naprzeciw polskich pozycji(1). Wojska Chodkiewicza stanęły przed trudnym zadaniem, jeszcze bardziej skomplikowanym przez ubiegłoroczną klęskę wojsk Rzeczypospolitej i śmierć hetmana Żółkiewskiego pod Cecorą.

Szwedzi, Moskwicini, Turcy

Ledwie co uzgodniono w 1600 roku zawieszenie broni z Moskwą (podpisane przez strony w 1601-1602r.) a już w XVII wiek Rzeczypospolita wkroczyła z bagażem nowej wojny ze Szwecją o Inflanty. Niewiele pomagały świetne polskie zwycięstwa w polu: Macieja Dembińskiego i Jerzego Farensbacha pod Kiesią w 1601 roku, hetmana wielkiego litewskiego Krzysztofa Pioruna Radziwiłła pod Kokenhausen w 1601 roku, wyprawa hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego na Inflanty w 1602 roku, bitwa hetmana polnego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza pod Białym Kamieniem w 1604 roku a zwłaszcza znów Chodkiewicza pod Kircholmem w 1605 roku. Zwyczajne już podczas tej wojny braki finansowe, których efektem było nieopłacone wojsko, nie pozwoliły w pełni wykorzystać tych sukcesów i odzyskać utraconych zamków w Inflantach. Ostatecznie w kwietniu 1611 roku Szwecja i Rzeczypospolita podpisały rozejm na 9 miesięcy, który przedłużono, aby 20 stycznia 1614 roku zawrzeć układ o zawieszeniu broni na ponad dwa lata, czyli do 29 września 1616 roku.

Kiedy trwały ciężkie walki ze Szwedami cześć polskiej i litewskiej magnaterii zaangażowała się w wewnętrzne sprawy Wielkiego Księstwa Moskiewskiego (w 1547 roku Iwan IV Groźny sam mianował się carem wszech Rusi i od tego czasu rosyjska historiografia mówi o Carstwie Rosyjskim, ale w Rzeczypospolitej konsekwentnie stosowano WKM i Moskwicini, a od 1661 Moskale). Prywatne wojska magnatów i wspierającej ich szlachty wsparły Dymitra I pretendenta do moskiewskiego tronu, pomimo że polski Sejm w 1605 opowiedział się jednogłośnie przeciwko oficjalnemu angażowaniu sił Rzeczypospolitej w tę wyprawę. Magnatom udało się nawet wprowadzić Dymitra na moskiewski tron, a wojewodzie sandomierskiemu Jerzemu Mniszchowi ożenić z nim córkę Marynę. Wkrótce Dymitra zabito, a w 1606 roku nowym carem obwołano Wasyla Szujskiego. Pojawił się jednak drugi pretendent – Dymitr Samozwaniec II – którego wsparli byli rokoszanie Zebrzydowskiego, lisowczycy Aleksandra Lisowskiego oraz oddziały Jana Piotra Sapiehy. Dymitrowi II udało się też pozyskać wsparcie części kozaków zaporoskich i dońskich.

Wojna toczyła się ze zmiennym szczęściem ale car Wasyl IV Szujski obawiający się kolejnej polskiej interwencji w sprawy Rosji, zawarł 28 lutego 1609 w Wyborgu wymierzony w Rzeczypospolitą sojusz ze Szwecją. W myśl jego postanowień Karol IX Waza miał oddać w ręce rosyjskie twierdze w Inflantach, odbite w czasie wojny polsko-szwedzkiej 1600–1611. Korpusy szwedzkie Edwarda Horna i Jacoba Pontussona de la Gardie połączyły się z wojskami rosyjskimi.

Sojuszu Sztokholmu z Moskwą Zygmunt III Waza nie mógł zignorować. Król ruszył na Smoleńsk, którego oblężenie rozpoczęło się we wrześniu 1609. Rok później hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski pobił pod Kłuszynem rosyjsko-szwedzką armię idącą na odsiecz Smoleńska. W efekcie Polacy nie tylko zdobyli Smoleńsk ale wkroczyli też do Moskwy. Targi o to kto zasiądzie na moskiewskim tronie (Zygmunt III czy jego syn Władysław) doprowadziły ostatecznie do wybuchu antypolskiego powstania i kapitulacji polskiej załogi Kremla. W 1613 Sobór Ziemski w Moskwie na nowego cara wybrał syna metropolity Filareta – Michała Romanowa, który zapoczątkował trzystuletnie panowanie Romanowów. Wojnę zakończył dopiero 14. letni rozejm w Dywilinie z 1618, w myśl postanowień którego Korona uzyskała Ziemię Czernihowską i Ziemię Siewierską, a Litwa odzyskała po 105 latach Ziemię Smoleńską – należące wcześniej do Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Z potęgą Osmanów natomiast Korona i Litwa a później Rzeczypospolita od ponad wieku utrzymywała raczej pokojowe stosunki. Nieustannie psuły je napady tatarskie na Podole i kozackie na Krym a nawet tureckie wybrzeże. Kością niezgody były też targi o wpływy na Wołoszczyźnie i w Mołdawii. Jednak utrzymywano przyjazne stosunki, czego potwierdzeniem był rozejm z 1525 i traktat wieczysty z 1533 roku króla Zygmunta Starego i sułtana Sulejmana.

Kryzys nastąpił na początku XVII wieku, kiedy to starły się interesy polskich magnatów posiadających majątki na południowo-wschodnich kresach Rzeczypospolitej z interesami Turcji w Mołdawii. Do tego rajdy kozackie stawały się coraz bardziej zuchwałe – splądrowali bowiem między innymi Warnę, Kaffę, Trapezunt, Eupatorię, a nawet przedmieścia Stambułu. Turcy ograniczyli się do wysyłania skarg na Kozaków do króla. Pokojowi realnie nie zagroziły też samowolne wyprawy polskich magnatów na Mołdawię: w 1612 roku Stefana Potockiego i w 1615 Michała Wiśniowieckiego oraz Samuela Koreckiego.

Co prawda w 1617 roku wojska osmańskie złożone z Turków, Wołochów, Siedmiogrodzian oraz Tatarów dokonały zbrojnej demonstracji siły, wkraczając na terytorium Rzeczypospolitej i paląc Raszków, to obecnemu wówczas na granicy hetmanowi Stanisławowi Żółkiewskiemu udało się nie dopuścić do eskalacji działań. Obie strony podpisały traktat pod Buszą. Hetman był co prawda krytykowany za zrzeczenie się przez Rzeczypospolitą, iluzorycznego już wówczas, wpływu na politykę wewnętrzną Mołdawii, Wołoszczyzny i Siedmiogrodu, ale do czołowego starcia z Imperium Osmańskim nie doszło.

Gdy w 1618 roku na tron w Konstantynopolu wstąpił młody, niespełna piętnastoletni Osman II, już w lipcu tego roku wysłał do Zygmunta III list, w którym m.in. informował o podtrzymaniu warunków wypracowanych pod Buszą. Polskiemu emisariuszowi Grzegorzowi Kochańskiemu udało się też skutecznie wpłynąć na zmiany w księstwach naddunajskich. W Mołdawii odsunięty został wrogi Rzeczypospolitej Stefan Tomża, a jego miejsce zajął przychylny sprawom polskim, Gaspar Grazziani – włoskiego czy też chorwackiego pochodzenia. Hospodarem wołoskim został, dzięki wyraźniej pomocy Żółkiewskiego, jego protegowany Gabriel Mohyła.

Niestety, polski błąd doprowadził do wojny z Turcją. Jej sułtani gotowi byli wiele wybaczyć Polsce, póki Rzeczypospolita była antyhabsburska. Tymczasem w 1619 roku Habsburgowie – główny wróg Turcji w Europie – zaczęli zbierać poważne cięgi. Zbuntowani Czesi, Morawianie i Ślązacy stopniowo, acz skutecznie, wypierali wojska Ferdynanda II Habsburga ze swoich ziem. Do tego do powstańców przyłączył się wojewoda siedmiogrodzki, a więc i lennik turecki, Gábor Bethlen, i wszyscy razem ruszyli oblegać Wiedeń.

Habsburski cesarz, powołując się na zawarty w 1613 roku sojusz, zwrócił się z prośbą o wsparcie wojskowe do Zygmunta III. Ten zaś wysłał do Siedmiogrodu lisowczyków – najemnych żołnierzy, którzy po zakończeniu kampanii moskiewskiej, nieopłaceni i bez zajęcia, zaczęli łupić własnych rodaków. 10 tys. walecznych jeźdźców opłaconych przez Habsburgów pokonało pod Humennem wojska Jerzego Rakoczego, co w połączeniu z dalszymi ich działaniami zmusiło Bethlena do przerwania oblężenia Wiednia. Ta „pierwsza odsiecz Wiednia” Polsce nie dała nic dobrego. Pomogła cesarzowi stłumić powstanie czeskie, i to w sytuacji, kiedy katolickie stany czeskie gotowe były ofiarować koronę świętego Wacława (władców Czech) królewiczowi Władysławowi.

Co gorsza, akurat w maju 1620 roku Kozacy dokonali krwawego najazdu na pobrzeża Morza Czarnego. W tej sytuacji nad głową hospodara Grazzianiego, polskiego sojusznika, zaczynały zbierać się czarne chmury. Na dworze sułtańskim padały oskarżenia jego o nielojalność oraz kontakty z Polakami. Wpływowi protektorzy odwrócili się od niego, a na dworze sułtana zaczęto mówić o wojnie z Rzeczypospolitą. Grazziani, dla ratowania własnej skóry, wysunął pomysł poddania Mołdawii Rzeczypospolitej. Wieści dochodzące na polski dwór z Krymu i znad Bosforu skądinąd pozytywne, bo twierdzące, że Turcy mieli zmobilizować tylko niewielkie siły, utwierdziły króla Zygmunta III w planach interwencji w obronie praw do tronu Gaspara Grazzianiego. 15 lipca król „postanowił wstać z kolan” i zadecydował o uderzeniu prewencyjnym na Mołdawię. Taką opinię przedstawiła właśnie tajna rada senatu, wyłącznie pod wpływem mowy podkanclerzego koronnego Andrzeja Lipskiego – nota bene prawdopodobnie agenta cesarskiego(2). Ostateczną decyzję pozostawiono podobno Żółkiewskiemu, który 25 sierpnia zdecydował się przekroczyć granicę na Dniestrze. Przedtem napisał niezwykły list do króla, który zatytułował „Zamiast testamentu” a uskarżał się w nim na niewdzięczność Polaków.

3 września 1620 roku wojska polskie, na czele z Żółkiewskim, przekroczyły Dniestr i wkroczyły do Mołdawii.

Klęska pod Cecorą i jej skutki

O nastrojach w Stambule i możliwości ataku ze strony Turcji zdawano sobie sprawę w Warszawie. Sprawą tureckiego niebezpieczeństwa zajął się sejm rozpoczęty 22 stycznia 1619 roku. Z poparciem większości senatorów powołano komisję posłów i senatorów do obmyślenia sposobów obrony przed Turcją. Koniuszy koronny Krzysztof Zbaraski zgłosił projekt powołania 100 tysięcznej armii o strukturze nawiązującej do koncepcji kanclerza Jana Zamoyskiego, jeszcze z 1590 roku. Komisja zgłosiła też szereg konkretnych projektów zwiększających obronność państwa, w tym sposobów finansowania wojska i reformy skarbu państwa. Nieufność posłów wobec Zygmunta III, ale też fakt, iż reformy godziły trochę w przywileje szlacheckie, sprawiła że sejm odrzucił przedłożenia komisji i nie uchwalił wysokich podatków.

W tej sytuacji cała postanowiona przez króla kampania przygotowana była pospiesznie i niestarannie. Armia, która wkroczyła do Mołdawii nie posiadała odpowiednich zapasów żywności i paszy a nawet prochu. Brakowało też odpowiedniego rozpoznania sił i planów przeciwnika.

Pierwotnie wojska pod komendą Żółkiewskiego liczyły około 7-8 tysięcy ludzi, jednak wraz z napływem posiłków, w których skład wchodziło 600 Mołdawian (Grazziani obiecywał 15 tys.) oraz prywatne wojska magnatów, liczebność sił polskich wzrosła do około 10 tysięcy.

Niestety Żółkiewski w chwili rozpoczęcia kampanii miał już 73 lata. Był sterany życiem i chorobami. Pomimo chwały dawnych zwycięstw, miał coraz większe trudności z utrzymaniem żołnierskiej dyscypliny. Fala krytyki inspirowana przez politycznych wrogów hetmana po przegranej bitwie z Tatarami pod Oryninem we wrześniu 1618 roku, znacznie nadszarpnęła zaufanie żołnierzy do starego wodza.

12 września 1620 r. oddziały polskie, liczące z posiłkami ok. 10 tys. żołnierzy (w tym m.in. 2500 husarii, 2600 jazdy kozackiej, około 3000 piechoty i do 1000 Wołochów, 16-20 dział i kilkanaście hakownic), weszły w stare okopy Cecory, które w 1595 roku wzniósł hetman Jan Zamoyski. Miejsce było nadzwyczaj obronne, otoczone zakolami Prutu, od czoła bronione wysokim na 2,2 m wałem z 13 bastionami i 4 bramami do wypadów na przeciwnika. W 1620 r. odnowił i poprawił je Teofil Szemberg, znakomity inżynier, artylerzysta i dyplomata (autor cennej relacji o wyprawie cecorskiej 1620). Polacy nie zbudowali jednak przeprawy na Prucie, co potem miało brzemienne konsekwencje, sądzili jednak, że walnej rozprawy z Turkami i Tatarami nie będzie, a skończy się na rokowaniach.

17 września wojska nieprzyjaciela, dowodzone przez Iskendera paszę oraz kałgę sułtana Dewleta Gereja, pojawiły się przed polskim obozem, zagarniając po drodze dużą liczbę nieostrożnej czeladzi, pasącej konie i bydło. Liczyły prawdopodobnie 4000-6000 Turków i Wołochów, 5000 Tatarów dobrudzkich i budziackich mirzy Kantymira oraz 6000-8000 Tatarów krymskich. Armia turecko-tatarska miała więc maksymalnie niespełna dwukrotną przewagę liczebną nad Polakami, a najprawdopodobniej nie więcej niż półtora-krotną. Ustępowała im natomiast siłą ognia broni palnej oraz artylerii(3).

Chociaż wojska Żółkiewskiego okopały się pod Cecorą to wciąż trwały dyskusje, czy nie należałoby jednak wydać Turkom walnej bitwy. Za takim rozwiązaniem przemawiały między innymi małe zapasy żywności.

Ostatecznie Żółkiewski postanowił stoczyć bitwę w polu, ale z ubezpieczeniem piechoty w szyku taborowym. Na obydwu skrzydłach armii miały posuwać się wozy spięte ze sobą łańcuchami i obsadzone piechotą oraz lekkimi działami. Była to zapora w teorii nie do zdobycia dla armii tureckiej złożonej w większości z kawalerii. Pomiędzy łańcuchami wozów miała natomiast operować świetna polska jazda z dużym kontyngentem husarii. W ten sposób Turcy nie mogli wykorzystać przewagi liczebnej.

Podczas bitwy (19 września) nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem. Wozy na prawym skrzydle w pewnym momencie za bardzo wyłamały się z szyku i się zatrzymały, odsłaniając skrzydło kawalerii. Turecki dowódca Iskander Pasza natychmiast wykorzystał tę okazję. W szeregi polskie wkradł się chaos i jazda wróciła do obozu, zaś wozy po części utknęły w zatorze i część z nich utracono. Tym niemniej Polacy utrzymali się w obozie. Około tydzień trwało oblężenie obozu, gdy nocą z 20 na 21 września oddziały, podburzone przez byłego hospodara mołdawskiego Gaspara Grazziniego i Samuela Koreckiego, opuściły obóz, próbując przeprawić się przez Prut. Wielu żołnierzy zginęło; pozostali wrócili do obozu, w którym doszło do gwałtów i rabunków. W tej sytuacji hetman Żółkiewski zdecydował o odwrocie. O dziwo siły polskie chroniąc się za sprytnie poustawianymi wozami zaczęły wymykać się Turkom. Odwrót do polskiej granicy trwał tydzień. Niestety z każdym dniem rosła pokusa wśród kawalerzystów, by porzucić powolne wozy i piechotę i konno uciekać w granice Rzeczpospolitej.

6 października nastąpił ogólny bunt i chaos. Żołnierze wyprzęgali konie z wozów i coraz liczniej dezerterowali. W tym momencie nastąpił atak Tatarów, którzy właśnie czekali na taki moment. W ogólnym zamieszaniu zginął hetman Żółkiewski, a większość pozostałych przy nim żołnierzy poległa lub dostała się do niewoli. Do niewoli dostał się hetman polny koronny Stanisław Koniecpolski. Z dziesięciu rotmistrzów, którzy wyszli z Żółkiewskim, wróciło dwóch. Z wyprawy cecorskiej wróciło około 1500 ludzi niezbyt zdolnych do walki. Wojska kwarciane udały się do Doliny i Drohobycza, a lisowczycy do Litynia i Latyczowa.

Zachęceni zwycięstwem Tatarzy przeprawili się przez Dniestr i ruszyli w głąb kraju, docierając aż po San. Grabili, mordowali, brali w jasyr...

Przebudzenie polskiej szlachty

Pod wrażeniem niebezpieczeństwa, sejm zdecydował się na uchwalenie wysokich podatków pozwalających wystawienie sześćdziesięciu tysięcy żołnierzy. Podjęto także szeroko zakrojoną akcję dyplomatyczną na europejskich dworach. Wyniki były jednak mizerne.

Do pomocy zobowiązał się jedynie król Anglii, Jakub I, tyle że jego posiłki dotarły już po zakończeniu wojny. Habsburgowie i papież, na których wsparcie liczono, wymówili się od udzielenia pomocy. Jednocześnie państwa protestanckie w Rzeszy, i poza nią, widziały Polskę jako sojusznika Habsburgów, który niedawno uratował ich od klęski. Na zbliżającej się rozprawie między Polską a Turcją chciały ugrać coś dla siebie Moskwa i Szwecja.

Moskwa chciała się odegrać za „dymitriady” i upokarzający rozejm w Dywilinie (1618). Z drugiej strony car nie chciał trwałego usadowienia się Turków na Ukrainie, co mogłoby mieć miejsce w wypadku wyraźniej przegranej Rzeczypospolitej. Tak więc chociaż podjęto na przełomie 1620 i 1621 roku działania wzmacniające moskiewską armię to do sojuszu z Turcją czy samodzielnego ataku na Polskę nie doszło. Car przyjął postawę wyczekującą. Inaczej było ze Szwecją. Od początku 1621 roku przygotowania do nowej kampanii ruszyły pełną parą, podczas gdy Litwinów ciągle zwodzono rokowaniami. W sierpniu zostały zerwane, a 19 sierpnia 1621 roku w okolicach Parnawy wylądowała armia szwedzka w sile 15 350 piechoty, 2 500 jazdy i 60 dział(4).

To było już później. Wcześniej zaciągi zagraniczne czynione przez Rzeczpospolitą, z powodu trwania wojny trzydziestoletniej, napotkały na poważne trudności. Większość żołnierzy miało zatrudnienie w armiach władców Rzeszy. Co gorsze szybko okazało się, że ściąganie uchwalonych podatków opóźniało się i zamiast planowanych 60 tysięcy, Rzeczpospolita będzie w stanie wystawić jedynie połowę tej liczby, a mobilizacja oddziałów niebezpiecznie się przeciągała.

Równie problematyczne było wyznaczenie dowódcy. Na ziemiach koronnych powinien był dowodzić hetman koronny. Hetman wielki nie żył, polny był w niewoli. W tej sytuacji oczy króla zwróciły się na hetmana wielkiego litewskiego. Istniało jednak ryzyko, że dowódcy koronni nie podporządkują się Chodkiewiczowi, co groziło sporami w dowództwie i powtórzeniem klęski Cecory. Dlatego, za podpowiedzą Chodkiewicza, na jego zastępcę mianowano regimentarza Stanisława Lubomirskiego, a w wyprawie uczestniczył także królewicz Władysław, którego zadaniem – poza zdobyciem doświadczenia wojennego – było także łagodzenie ewentualnych sporów w dowództwie.

Oficjalna nominacja Chodkiewicza dotarła do niego 8 lutego 1621. 12 maja jego zastępca regimentarz Lubomirski na czele kilku tysięcy żołnierzy wyruszył z Glinian pod Lwowem do pogranicznej Skały. Tam pod koniec maja założył warowny i wysłał ok. 1000 jazdy nad Dniestr oraz kilka chorągwi na Pokucie – miały one stanowić osłonę przed Tatarami. Mniej więcej w tym samym czasie ruszyły się pierwsze tatarskie watahy, które wielokrotnie zostały przetrzepane przez chorągwie Lubomirskiego.

Ryszard Nowosadzki

ten tekst do 24 stycznia włącznie obejrzało na fb 4307 osób a 97 polubiło lub udostępniło

Przypisy:

1. Leszek Podhorecki, Chocim 1621, Bellona SA, W-wa 1988-2015, s. 89-91, 94-96

2. Karol Szajnocha, Opowiadania o królu Janie III, księgarnia Jana Hussarowskiego, Żytomierz 1860, s. 35Leszek Podhorecki, Chocim 1621, Bellona SA, W-wa 1988-2015, str. 20;

3. Leszek Podhorodecki, Sławni hetmani Rzeczypospolitej, wyd. MADA, Warszawa 1994, s. 227

4. Balcerek Mariusz, Oblężenie Rygi w 1621 roku [w:] Studia i materiały do historii wojskowości, t. XLV, Białystok 2008, s. 22.

Bibliografia:

Leszek Podhorecki, Chocim 1621, Bellona SA, W-wa 1988-2015

Paweł Jasienica, Rzeczpospolita Obojga Narodów. Srebrny Wiek, Warszawa 1982

Henryk Wisner, Wojna inflancka 1625-1629, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. XVI (1970)

Mariusz Balcerek, Oblężenie Rygi w 1621 roku [w:] Studia i materiały do historii wojskowości, t. XLV, Białystok 2008

Jerzy Topolski, Rzeczpospolita Obojga Narodów 1501-1795, Poznań 2015

Bartosz Głubisz, Jazda kozacka w armii koronnej 1549-1696, Poznań 2016