Artur Soboń podlicza koszt kupna helikopterów

Potrzebny nowy przetarg?

Przetarg na dostawę 50 śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii powinien zostać zamknięty bez wyboru oferty – taki jest główny postulat wniosku jaki do sądu złożyła spółka PZL-Świdnik. Ten producent helikopterów, podobnie jak również część ekspertów z branży lotniczej, ma szereg zastrzeżeń wobec sposobu, w jaki MON prowadziło cały przetarg. Wielu ekspertów uważa też, że polskie wojsko powinno zakupić różne typy helikopterów – wyspecjalizowane do konkretnych misji, a nie jeden wielozadaniowy.

 

PRAWO I FINANSE

Niestety, zostaliśmy zmuszeni do złożenia wniosku do sądu o to, żeby sąd zdecydował o zamknięciu tego postępowania bez wyboru zwycięzcy na skutek wielu bardzo poważnych naruszeń prawa i reguł postępowania – twierdzi w wypowiedziach dla prasy Krzysztof Krystowski, prezes PZL-Świdnik.

Jego można posądzać o stronniczość, bo jest stroną sporu. Jednak bardzo podobną opinię ma Związek Przedsiębiorców i Pracodawców*. Z raportu opracowanego przez tą organizację jednoznacznie wynika, że przetarg na dostawę sprzętu wojskowego był prowadzony w sposób niewłaściwy. ZPP zarzuca ministerstwu niejasne kryteria oceny składanych ofert oraz podejrzewa możliwość złamania ustawy offsetowej.

PiS złożyło nawet do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez przedstawicieli MON. Resort obrony odpowiedział: zarzuty są absurdalne, to objaw złej woli i element kampanii wyborczej.

Na bardzo ciekawy aspekt helikopterowego przetargu zwrócił uwagę Artur Soboń, przewodniczący klubu radnych PiS Sejmiku Województwa Lubelskiego, jednocześnie sekretarz Urzędu Miasta Świdnik. Dla naszej gazety powiedział:

- W połowie kwietniu tego roku cena za 70 śmigłowców miała się zamknąć kwotą 11,5 mld złotych. W dniu ogłoszenia wyboru oferty Airbus Helicopters okazało się, że cena kontraktu wynosi 13 mld złotych za 50 śmigłowców. Zakłady PZL-Świdnik i PZL-Mielec publiczne zadeklarowały, że w tej cenie dostarczyłyby armii 70 śmigłowców. Tym samym realna cena za 70 śmigłowców Caracal to ponad 18 mld złotych, czyli o 5 mld złotych więcej niż za AW-149 czy Black Hawka.

Co ciekawe, Minister Obrony Narodowej negocjował dokładną cenę kontraktu od 21 kwietnia do 30 września br. Z tą właśnie datą MON przekazał wniosek do Ministra Gospodarki o rozpoczęcie negocjacji offsetowych. I co się polskiemu rządowi udało? Udało się wynegocjować jeszcze wyższą cenę dla Francuzów, bo zapłacimy dokładnie 13.347.856.087 złotych. Zatem każdego dnia negocjacji dopłacaliśmy do kontraktu kolejne 2 mln złotych dziennie, czyli kupujemy ten śmigłowiec najdrożej na świecie. Naprawdę w interesie nasz wszystkich jest, aby ten przetarg po wyborach unieważnić i podejść do tego zamówienia zgodnie z polskim interesem narodowym.

 

ASPEKT MILITARNY

Zdaniem części ekspertów zakup śmigłowców dla polskiej armii to jeden z kluczowych przetargów. Wbrew temu, co mówią niektórzy, ich znaczenie dla bezpieczeństwa kraju wcale nie będzie spadać, a zyskujące na popularności jednostki bezzałogowe czy drony nie zastąpią tradycyjnych helikopterów. Każda z trzech maszyn startujących w przetargu ma oczywiście swoje zalety ale i wady. Ma też zwolenników i przeciwników. Co może wybrany EC725 Caracal, a co przegrane S-70i Blackawhk i AW149? Zwłaszcza w kontekście faktu, że mają zastąpić poradzieckie Mi-8/17 oraz Mi-14 czyli po prostu głęboko zmodyfikowanego Mi-8 sprofilowanego do walki z okrętami podwodnymi.

EC725 Caracal lub inaczej H225M to największa z tych trzech maszyn. Z paliwem i pełnym ładunkiem waży 11 ton. Jest największa i może zabrać na pokład najwięcej ludzi - maksymalnie 28 żołnierzy lub 12 noszy z rannymi. EC725 ma też największy zasięg wynoszący około 850 kilometrów oraz najsilniejsze silniki. Konstrukcję Caracala oparto na starym Coguarze – z zewnątrz obie maszyny są podobne, ale oferowany Polsce EC725 jest gruntownie zmodernizowany i praktycznie wszystko jest w nim nowe, a maszyna reprezentuje poziom techniczny z początku tego wieku. Do służby we francuskim wojsku weszła w 2005 roku i sprawdziła się w misjach w Afganistanie i w Afryce. Z H225M korzystają siły zbrojne Francji, Brazylii, Meksyku, Malezji, Indonezji i Tajlandii. Duże rozmiary i możliwości (podobne do Mi-8/17) nie są jednak wyłącznie zaletami. Oznaczają bowiem, że maszyna musi być droższa w zakupie, a potem w eksploatacji.

Nieco mniejszy S-70i Blackhawk, jest obecnie najpopularniejszym średnim śmigłowcem transportowym w państwach Zachodu i nie tylko. Maksymalnie załadowany waży niemal dziesięć ton, w zależności od konfiguracji może pomieścić maksymalnie 19 żołnierzy. Standardowo jest to jednak 12 ludzi (drużyna piechoty) albo sześć noszy. W porównaniu do EC275, Blackhawk ma mniejszy bo ok. 500 km zasięg. Jest za to bardziej zwrotny. Maszyny te brały udział w niemal wszystkich wojnach prowadzonych przez USA od lat 80. i zostały poddane wszelkim możliwym próbom w warunkach bojowych. Blachkawk ma być też bardziej ekonomiczny niż duży Caracal.

AgustaWestland 149, jest w tym gronie najmniejszy, bez bojowych doświadczeń. W pełni załadowany waży około 8,5 tony. Maksymalnie do środka można zmieścić 18 żołnierzy, ale standardowo jest ich 12 lub sześć noszy. Maszyna brytyjsko-włoskiego konsorcjum jest jednak zdecydowanie najnowocześniejsza. Właściwie jest tak nowa, że jeszcze jej nikt nie kupił. Po raz pierwszy wzbiła się w powietrze w 2009 roku, a niezbędne wojskowe certyfikaty bezpieczeństwa też zdobyła niedawno. Jednocześnie to najbardziej przyszłościowa i rozwojowa maszyna a to istotne bowiem nowe śmigłowce mają służyć Polsce co najmniej trzy dekady, a najpewniej będzie to nawet dłużej.

KOSZTY SPOŁECZNE

Zwolennicy S-70i zaznaczają, że śmigłowiec jest już montowany w PZL Mielec, a Sikorsky wszedł tam w 2007 roku w ramach offsetu po zakupie myśliwców F-16. Firma daje pracę niemal dwóm tysiącom osób i to jeden z największych nowoczesnych zakładów na Podkarpaciu. Według Wojciecha Łuczaka, wydawcy Magazynu Raport WTO – brak polskiego kontraktu skutkować będzie najpewniej wygaszaniem i przeniesieniem produkcji do Turcji. Osobiście nie wiem jak to się by miało do zobowiązań offsetowych wynikających z zakupu F-16!

AgustaWestland jest natomiast właścicielem zakładów w Świdniku. Europejski koncern kupił większość udziałów w fabryce w 2010 roku, w znaczniej mierze jako przygotowanie do przetargu na śmigłowce dla polskiego wojska. W Świdniku miałaby zostać ulokowana główna linia produkcyjna AW149, na czym na pewno znacząco zyskałyby Świdnik i Lublin. Zdaniem Łuczaka brak kontraktu z polskim wojskiem zaowocuje przeniesieniem produkcji do Anglii.

W przypadku Airbusa z jego Caracalem będziemy dopiero mieli do czynienia z budową produkcji w Polsce. Airbus Helicopters nie ma jeszcze swojego zakładu w Polsce, podpisali jednak stosowne umowy z Wojskowymi Zakładami Lotniczymi w Łodzi. W Radomiu będą produkowane komponenty do śmigłowców Airbusa, w Łodzi powstanie linia pełnego montażu tych śmigłowców, a w Dęblinie ma być linia montażu końcowego silników oraz centrum ich obsługi. Na razie jest to jednak jeszcze pieśń przyszłości. Chociaż są też pierwsze konkrety – spółka giełdowa Lubawa podpisała już z Airbusem porozumienie, w ramach którego wykona opancerzenie tego śmigłowca. Oczywiście jeśli kupimy Caracala.

 

TRUDNY WYBÓR

Jak widać wybór nie jest prosty. Z wojskowego i ekonomicznego punktu widzenia powstaje pytanie czy kupić mniej śmigłowców, większych, o dużych możliwościach, ale droższych i czysto statystycznie łatwiejszych do utraty; czy jednak większą ilość mniejszych, do tego bardziej zwrotnych. Nie bez znaczenia są też społeczne i gospodarcze skutki decyzji. Nikt tak naprawdę ich nie przedstawił – czy ewentualne nowe miejsca pracy w Radomiu, Dęblinie i Łodzi zrekompensują ubytki zatrudnienia w Świdniku i Mielcu? Jest też pytanie czy Francuzi wywiążą się z zobowiązań, bo doświadczenia po zakupie F-16 każą do obietnic podchodzić bardzo ostrożnie.

To są kwestie dla fachowców – prawdziwych a nie „pseudo” ekspertów. Pewne jest też, że nie może być wątpliwości prawnych co do samego procesu przetargowego i powinien on być transparentny. A tego przy wyborze Caracala zabrakło. Do ostatecznego podpisania umowy pozostało jednak jeszcze ok. roku (m.in. uzgodnienia offsetowe), w tym czasie wszystko może się zdarzyć.

Ryszard Nowosadzki

* Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zrzesza przedstawicieli małych i średnich firm zatrudniających od 1 do 250 pracowników. W swoim manifeście piszą m.in. - przedsiębiorców zatrudniających do 250 pracowników jest ponad 2 mln. Wytwarzamy ponad 60% PKB. Tworzymy ponad 70% miejsc pracy – niemal 3/4 Polaków pracuje w naszych firmach. Mimo iż fundamentem, na którym stoi polska gospodarka, są małe i średnie firmy, nie jesteśmy poważnie traktowani przez własne rządy. Kolejne obietnice i kampanie wyborcze niosą za sobą wyłącznie puste slogany, za którymi nie idą żadne realne działania.