Pytanie jest oczywiście przewrotne, bo prezydent USA bezpośrednio niczego nam nie da. Tak naprawdę chodzi o to jakich korzyści politycznych mogą się spodziewać Polacy po tej wizycie. Chociaż to będzie dopiero wiadome po zakończeniu wizyty. Oczekiwania są jednak spore.

Wszyscy liczą na to, że potwierdzi kluczowy punkt umowy NATO (art. 5), czyli zobowiązanie – wszyscy za jednego, jeden za wszystkich.

Po drugie liczymy, że do Polski popłyną spore ilości gazu z Ameryki co pozwoli zmniejszyć a może całkowicie uniezależnić nas od gazowego dyktatu Rosji. Przypomnijmy, że nie chodzi tylko o groźbę zamknięcia rosyjskiego kurka, ale również o cenę gazu. Polska za rosyjski gaz płaci o wiele więcej niż na przykład Niemcy. Brak polskich danych, ale według Putina Polska w 2016 roku kupowała w cenie ok. 185 dolarów za 1000 m3. Europa płaciła wtedy za paliwo przeciętnie 167 dolarów za tysiąc m3 – jak stwierdził wiceprzewodniczący zarządu Gazpromu Aleksander Miedwiediew!

Trzeci ważny punkt to współpraca wojskowa z USA. Chodzi o potwierdzenie budowy tarczy antyrakietowej w Redzikowie, kupno najnowszego systemu obrony powietrznej Patriot oraz współpracę amerykańskiego przemysłu z naszym przy tworzeniu rakiet.

Prezydent Trump jak i polski rząd bardzo dużą wagę przywiązują też do propagandowych efektów wizyty. Prezydentowi USA zależy na dobrym przyjęciu przez Polaków, co ociepliłoby jego wizerunek w Ameryce. Nasz rząd chce pokazać, że nie jest izolowany na świecie, a do Polski przyjeżdża prezydent Trump z drugą wizytą w Europie!

Już jednak wiadomo, że pewnie niechcący Trump dał rządowi PiS prztyczka w nos. Zaprosił bowiem Lecha Wałęsa, nielubianego przez rządzących teraz Polską, do loży honorowej w której zasiądą liderzy państw Trójmorza. Co więcej ekipa przygotowująca wizytę Trumpa w Warszawie szuka w grafiku czasu, w którym prezydent USA mógłby się na osobności spotkać z naszym noblistą. Pierwszy raz spotkali się w 2010 roku.  

Tweet